Ciężki deszcz wypadał z popielatych
chmur uderzając co chwile o ziemie. Wilgotne powietrze wymieszane zapachem
mokrej gleby przygniatało i tworzyło ponurą oraz przygnębiającą atmosferę.
Cicho jak przed burzą… Prognoza była prosta, zacznie się piekło z nieba, gdy
tylko pewien mag znowu pomyśli o jednej rzeczy… Stąpał przed siebie niczym
wykończony emocjonalnie człowiek z spuszczoną głową, otwarte dłonie, zimne jak
lód, nie drgnęły przez dobre półgodzinny. Stawiał krok za krokiem brudząc buty
o kałuże wymieszane łzami chmur jak i szkarłatną krwią z człowieczego
organizmu. Nie zawracał sobie głowy zwłokami, które go otaczały i dosłownie
leżały wszędzie. Zmasakrowane, spalone oraz poćwiartowane. Widok powodował u
każdej normalnej żywej istoty z zdrowymi uczuciami, strach, lęk, obrzydzenie,
stawiał włosy dębem jak i przyprawiał o gęsią skórkę. Mimo, że Yutaka dostał
nadludzką moc, dzięki niej stał się niepokonany, to i tak... Gdzieś w środku
dalej jest człowiekiem, który potrzebuje normalnych rzeczy fizjologicznych. Brak
snu. Nie śpi od dwóch dni. Jego ciało domaga się natychmiastowego odpoczynku,
inaczej…
Zatrzymał się, uniósł delikatnie
rękę, aby móc się oprzeć o ścianę. Drugą dłonią przetarł delikatnie oczy,
czynność była tak wykańczająca, iż tylko jak zniknął mu na chwilę ekran z oczu,
od razu poleciał na ścianę i zjechał na dół. Nie ruszał się, aby po chwili
oprzeć spokojnie głowę o drewnianą, zimną deskę. Dłoń leżąca na ziemi, ścisnęła
swoje wszystkie palce, aby się trochę ogrzać. Miał brudne, mokre ubrania od
błota i deszczu. Źle się czuł. Zużycie tak ogromnej mocy w jeden dzień, było
szalonym pomysłem, bardzo szalonym. Dopiero jak siedział tak nieruchomo, mógł
odczuć bóle mięśni, jednak zmęczenie było większe i zakończyło się tak, że
oddał się w objęcia Morfeusza, nie bojąc się, co z nim się stanie jutro…
– – –
A w między czasie na Ziemi…
- Więc… - wysoki policjant, siedząc
przy biurku przepisuje dane w słabym świetle lampki. Brązowe, krótkie włosy,
schowane pod zawodową czapką. Zmęczony wzrok przelatuje po literkach,
wychodzące spod pióra. – Yutaka… Lee-ro… - przesylabizował imię oraz nazwisko
nastolatka, a kolejno spojrzał na dorosłego mężczyznę w węglowych włosach, który
akurat był jego ,,klientem”. – Dobrze, kiedy pan ostatnio widział swoje
dziecko?
Zapytał się ojca Yutaki, który
wyglądał dość kiepsko. Podkrążone oczy, blada cera, zarost nie widzący na oczy
golarki. Siedział nieobecny na krześle, nogi lekko zgięte, niechlujnie ułożone.
Dłoń przy ustach, tępo spoglądał na szklankę wypełnioną wodą.
- Tydzień temu… - wymamrotał
niewyraźnie przez dłoń, na szczęście policjant wcześniej wytężył mocno słuch.
Raven, bo tak miał na imię tata nastolatka, sięgnął po paczkę papierosów z
kieszeni i zaraz odpalił nie pytając się, nawet o zgodę czy może.
Funkcjonariusz popatrzył na to, ale wiedząc w jakiej sytuacji się znajduje,
wolał darować ostrzeżenie. – Nie przeszkadza to panu…, prawda?
Spytał się ojciec, podnosząc jedną do góry,
uśmiechając się w wymuszony sposób i przeniósł wzrok na mundurowego, widząc jak
ten złości się retorycznym pytaniem, delektował się jego zachowaniem, ba, nawet
poprawił odrobinę jego humor. Yutaka nigdy nie był podobny do ojca, natomiast
Eizo… odziedziczył złe cechy, nieużywane już przez dawna. Obudziły się po
zimowym śnie jak, tylko znów, Raven pogrążył się w ciemnościach. Był sam. Nie
wiedział jak odreagować brak syna, musiał sam sobie radzić. A dla niego. Dla
byłego mistrza mrocznej gildii, to niemożliwe… Gdyby jeszcze żyła Clara, na
pewno pokazałby mu odpowiednią drogę. Kazała mu się uspokoić, nie brać
wszystkiego na poważnie, razem by odnaleźli syna, bo w końcu to Clara! Jego
była żona! Skoro ona umiała mu dojść do porozumienia, że mroczna gildia to
najgorsze ścierwo, to inne rzeczy byłyby pestką!
- Kontynuujmy…
Chrząknął policjant, ignorując
wcześniejsze dokuczenie. Zamierzał prowadzić dalszy dialog, aczkolwiek ktoś mu
przerwał.
- Wiesz, co mnie ciekawi… -
wydmuchał popielaty dym, który poleciał wprost na twarz policjanta, on jedynie
raz zakaszlnął oraz wysłał ostrzegawcze spojrzenie. – To, że chce znaleźć syna, przez którego
kiedyś straciłem pracę… Wiesz coś na ten temat, prawda Koga?
Przymrużył powieki Raven,
odczuwając dziwną aurę. Towarzyszyła mu zawsze jak miał wymyślać strategiczne
zamachy na gildie, czyżby tamten dreszczyk emocji do niego powrócił?
- Możemy kontynuować?
Wznowił pytanie funkcjonariusz dość ostro, prawie jak rozkaz, jednak próbował zachować resztki kultury
dla rodziców z problemami.
- Jasne panie władzo… Ty tu
zadajesz pytania.
Zaśmiał się delikatnie i zaciągnąwszy
się papierosem, strzepnął spalony tytoń o popielniczkę i czekał na pytanie, bo jak na razie panowała
głucha cisza, która w sam raz współgrała z ciemnym pomieszczeniem.
- Podejrzewa pan jakieś osoby? Może
miał kolegów, którzy mu dokuczali? Albo miał jakieś problemy… np. w domu?
Nacisnął najbardziej na ostatni
przykład, obserwując dokładnie w tej chwili Raven’a, oczekując jakiś gestów,
które mogłyby od razu odpowiedzieć na pytanie, nie bawiąc się w żadne
dochodzenia itd. Kilka lat temu u rodziny Leero działo się dość wiele. Śmierć
Clary, próba samobójstwa Yutaki, ucieczka z domu Eizo. Nikt się nie spodziewał
takich patologicznych czynów z strony, akurat TEJ rodziny. Zawsze ułożeni,
grzeczni, mogliby być wzorem dla niektórych, a tutaj w ciągu jednego tygodnia
tyle nieszczęść wyciekło z Leero.
- Możliwe… Dużo osób, go uważało za
niedorajdę, wyrzutka, wybrykiem natury…
Wymamrotał, chcąc już opuścić tę
salę, bo tylko złe wspomnienia wracają.
- A w domu…?
- Nie wiem.
Wzruszył ramionami, mając obojętny
wyraz twarzy.
- Proszę pana…
- Raven. – Upomniał znajomego. -
Wiem, że nie jesteśmy już kolegami z pracy, ale dalej jesteśmy na TY.
- …Raven. – Poprawił się, krzywiąc
twarz w zniesmaczenie, jakby wypowiedzenie jego imienia było czymś szatańskim,
paranormalnym, jak wymówienie ,,Voldemort” w Harrym Potterze! – Proszę z nami
współpracować. To ułatwi nam w znalezieniu pań… Twojego syna…
Ponownie wypuścił popielaty dym z
ust, zastanowił się nad czymś chwilę, aby zaraz rzec.
- Wiem tyle, co ty…
- Czyli?
- Czyli nic. – odpowiedział
rozczarowany jego inteligencją. – Nadal jesteś głupi jak but… - Na spokojnie
obraził mundurowego, nie bojąc się żadnych konsekwencji, w sumie teraz toby
mógł zrobić wszystko, gdyż wiele rzeczy do stracenia nie miał.
- Przyszedłeś po pomoc, czy jednak
chcesz przemyśleć zachowanie w areszcie?
Zagroził mu kratami przed oczami,
jeżeli zaraz się nie poprawi, bo chce pomocy, a jak na razie tylko przeszkadza.
Im na dziecku nie zależy, mogą o tym zapomnieć i tak nie będą mieli skutków od
szefa.
- Córka zmarłej matki, przyszła na
pogrzeb… - Opowiada. - Zobaczyła tam przystojnego faceta, który wpadł jej w
oko. Kilka dni później zabiła swoją siostrę… Pytanie brzmi – przysunął się na
koniec krzesła i zgasił papierosa w popielniczce. – Po co to zrobiła…?
- Co to za pyta…-
- Odpowiedz.
Rozkazał poważnym tonem, oczekując
niecierpliwie na rozwiązanie z jego strony.
- … bo ten mężczyzna był mężem siostry?
Czemu mi zadajesz test na to, czy jestem psychopatą?
Oburzył się, dostając głupie
pytanie, co ma piernik do wiatraka? Czemu wyskoczył z tym jak Filip z Konopi?
- Wyobraź sobie, że cała moja
rodzina odpowiedziała na to tak : Po to, aby zobaczyć jeszcze raz mężczyznę
ponownie na pogrzebie, więc… – Uśmiechnął się jadowicie. – Dalej zamierzasz mi
zadawać pytania, czy zaczniesz działać i pomyślisz, dlaczego również zostałem
zwolniony z tej pracy.
Policjant pobladł na twarzy słysząc
,,prawidłową” odpowiedź. Bojąc się, co on zaraz może zrobić, szybko schował
długopis do kieszeni na piersi, zamknął teczkę z dokumentami i wstał od biurka.
Popatrzył na niego lekko przerażony, przełknął głośno ślinę i wyszedł z
pomieszczenia omijając go szerokim łukiem. Został sam w sali, wyciągnął
kolejnego papierosa, który miał grać rolę jego przyjaciela.
- Jednak, to nie była poprawna odpowiedź
psychopaty… ,,Psychopata nie zabija dla powodów… On chce się cieszyć śmiercią." –
Westchnął szarym dymem, a następnie oparł rękę o podłokietnik. – Powinieneś o
tym wiedzieć Koga jako policjant. Łatwo Cię oszukać, ale… Sam na tym poległem,
gdy Yutaka mi to powiedział w taki tok myślenia, a nie… Eizo.
Poczuł jak dłoń zaczyna mu się
trząść. Czyżby kolejny syn został pogrążony przez ciemność, a może ktoś go zepchnął
z prawidłowej ścieżki? Yutaka będzie gorszy od Eizo? Albo współpracują ze sobą?
Ojciec oba synów wytarł dłonią przypływające łzy, zastanawiając się nad tym,
dlaczego tak to musiało się skończyć?
- Co mam robić… Clara?!
– – –
Siedziałam znudzona na krześle w
bibliotece gildii Fairy Tail. Ręce położone obok książki, a na nich moja głowa.
Czytałam kilka razy jedno zdanie, aby dokładnie zrozumieć zawartość tekstu,
nawet taki kujon jak JA, nie umiał pojąć tego dziwnego języka. Raz pisany tak,
a później masz wrażenie, jakbyś czytał książkę do góry nogami… Właśnie! To jest
pomysł! Złapałam księgę i ją odwróciłam.
- To Ci nic nie da…
Odparł siedzący obok mnie Laxus.
Nogi na stole, skrzyżowane ręce i król przy tronie. Zamiast mi pomóc szukać
czegoś o tej konsoli władzy, to ten się opieprzał w najlepsze. Jeszcze może
kawunie przynieść panience?
- Tylko się upewniam… Spróbować nie
zaszkodzi.
Odezwałam się zirytowana,
spoglądając na niego spod książki.
- Rób co chcesz, czas marnujesz.
Uciekł wzrokiem, nie mając siły na
moją głupotę, ja mu dam… Poczułam jak na moim czole pulsuje mała żyłka.
- Ty marnujesz życie, siedząc i nic
nie robiąc… Chociaż pomóc.
- Mi to potrzebne, czy Tobie?
Ścisnęłam mocniej dłonie na białym
kruku na temat władzy jakiegoś króla, czegoś tam, czymś tam…
- Kto jest moim opiekunem?
Uświadomiłam mu, kto ma mi pomagać
w tym świecie.
- Opiekunem, ale nie nauczycielem.
Chce mnie wytrącić z równowagi… Ja
mu zaraz dam. Zamknęłam z hukiem książkę i już przygotowałam się do jej rzutu,
dopóki nie usłyszałam krzyku Levy.
- Eureka!
Wrzasnęła gwałtownie na całą
bibliotekę, aż Laxus zakołysał się na krześle z zaskoczenia.
- Co?! Znalazłaś?!
Podszedł do niej Freed chodzący już
na piątej kawie, facet wyglądał dość… Strasznie. Żywy trup.
- Tak! – Kiwnęła dumna McGarden. –
Jest tutaj wzmianka o Kronikach Naukowca M, która mówi ,,władza blisko, konsola
daleko”!
- Naukowca… M? - Zapytałam się,
spoglądając w tamtą stronę. – Kto to taki?
- Niestety… - Złamała się niebiesko
włosa, ściągając okulary Szybkiego Analizowania z nosa. – Sama nie wiem… A ty
Freed?
- Pierwsze słyszę… Może powinniśmy
szukać coś pod literą M.
Poszedł w głąb regałów, znikając
nam z oczu. Ja jedynie jęknęłam niezadowolona, bo wiedziałam od razu, że to
jeszcze nie koniec poszukiwań. Jestem taka zmęczona…
- Ou Nagisa.
Spojrzałam na Złotowłosą, która
mnie wołała, a ja zgarniałam włosy z twarzy.
- Czego?
Wrednie zaczęłam, nie mając już na
niego sił, a nie mając na niego sił, to nie miałam siły na kulturę.
- Gówna psiego. – Odpyskował,
dobra… Jeden, zero dla niego w tej rundzie. - Masz dwadzieścia lat… i nigdy się
nie całowałaś?
Uśmiechnął się jadowicie i popatrzył
na mnie z góry. Na moich policzkach wkradły się delikatne rumieńce. Czemu to
właśnie ON zadał mi te pytanie? Po co mu to wiedzieć… A jeżeli on chce ze mną
wymienić ślinę… Aaaaa! W mojej głowie się pali!
- C-co?! – Jąkałam się oraz
próbowałam schować twarz w książce. – Cze-m-mu takie p-p-ytanie…?
- Z ciekawości po prostu.
Zaśmiał się widząc moją reakcje.
Pobujał się nakręcony na krześle i uciekł wzrokiem, mając jakiś szatański plan
w głowie. Za-zaczynam się bać…
- A ty?
Zrewanżowałam się pytaniem, które
właściwie było pytaniem retorycznym.
- Oh… - wypuścił powietrze
zastanawiając się nad liczeniem. – Milion razy.
- Milion… razy… - Mruknęłam cicho
pod nosem. Co za samiec alfa…
- Widzę wieloletnie doświadczenie
zawodowe…
Głośno pomyślałam, nie kontrolując
tego i niestety pożałowałam…
- Kręci Cię to, prawda? – Poruszał
brwiami i oblizał językiem wargi.
WAAAAAAAAAAT?! Zdziwiona oddaliłam
głowę, wybałuszyłam oczy i zlustrowałam go wzrokiem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z
Laxusem?!
Wrzasnęłam na całą gildię
przerażona, że mój opiekun został porwany przez kosmitów i nadesłali mi jakąś
napaloną kopię! Spanikowana jak nigdy dotąd, usłyszałam ten jego uroczy śmiech.
- Dam Ci radę życiową. Nie wierz we
wszystko, co ludzie mówią, bo łatwo Cię wykorzystać.
Błogosławił mnie swoimi cud radami,
które brzmiały prawie jak słowa boże z jego ust, ale niestety… Jak to
usłyszałam, to myślałam, że się we mnie ugotuje.
- Coooo?! Wykorzystać? A za kogo ty
mnie masz?!
- Co człowieka łatwowiernego.
- Oh… - Przymrużyłam niebezpiecznie
oczy i skrzyżowała ręce na piersiach. Ja mu zaraz dam… Skupiłam się na półce
znajdującej się nad nim. Wciągnęłam powietrze przez nos, uspokajając powoli swoje emocje… Ład, harmonia… Zamknęłam
oczy, aby zaraz telekinezą wyciągnąć książkę z najwyższej półki, a następnie
puścić. Według praw fizyki. Im dłużej spada, tym większa siła. Otworzyłam oczy,
żeby widzieć jak obrywa księgą w głowę, ale ta skubana Złotowłosa zwinnym
wypuszczeniem błyskawicy z ciała, rozwaliła spadający przedmiot. Śmierdziało
spalonym papierem, może dlatego, że w powietrzu unosiły zwęglone części kartek? – Jak ty to…
Zdziwiona jego refleksją i uwagą
otoczenia, mój głos ściszył się do szeptu.
- Dziecko… Jestem Magiem Rangi S…
Odparł zmęczony, że musi się znowu
powtarzać, jaki to on dobry, najlepszy i najsilniejszy!
- Nigdzie nie ma takiej książki…
Westchnął zrezygnowany Freed,
wychodząc z labiryntu ksiąg. Oparł się bokiem o najbliższy regał i poprawił
swoją wygniecioną koszulę, świadczącą o pracowitości, nie robił sobie przerw.
Trzymał się na kawkach.
Ten gościu chyba dla nauki zrobi
wszystko… Usłyszałam dźwięk skrzypiących drzwi, popatrzyłam w tamtą stronę.
Ujrzawszy Lucy, złączyłam dłonie razem i uniosłam wzrok.
- Boże… Ty naprawdę istniejesz!
Jak ja się ucieszyłam, że przyszedł
ktoś w końcu dość NORMALNY. Bo ta Złotowłosa już mnie wpieniała, Freed mnie
pouczał jak czytać, a Levy męczyła mnie, żebym przynosiła jej książki z listy.
- A wy dalej tutaj? – Zapytała się
schodząc na dół, trzymając w dłoni jakąś książkę. Zmarszczyła czoło, widząc
dwóch moli książkowych na dopalaczu, zwaną kofeiną! – Może zrobicie sobie
przerwę?
Zaproponowała, a ja chciałam od
razu się zgodzić, ale niestety pan Antenka musiał zaprzeczyć, mówiąc jakby to
mu pokrzyżowało zasady, bla, bla, bla… Przewróciłam oczy, lądując na książce
Lucy.
- Co to jest? – Spytałam się z
ciekawości, bo ostatnio Heartfilia zaczęła przynosić do naszego domu milion
książek i czytać do północy, nie dając mi spać. – Kolejne romansidło?
- Nie, nie! – Pokręciła głową,
wybraniając się. – Wiadomości o Waszym świecie, Ziemi. Napisał ją jakiś
Naukowiec. – Rzuciła księgę na stół. – Ale piszą tutaj same bzdury… Pamiętasz
jak Ci mówiłam, że…
- TO TY JĄ CIĄGLE MIAŁAŚ ZE SOBĄ?!
Ryknęli wściekli McGarden i
Justine, stojąc przed blondyną i piorunowali wzrokiem. Oni się tak męczyli, dla
dobra… czegoś tam! A ona miała ten biały kruk i nic nie powiedziała?
- Tak, a co? – Nie rozumiejąca
sytuacji Lucy, popatrzyła na każdego oczekując odpowiedzi. – Coś się stało?
Przecież ta książka, to jeden wielki stek bzdur.
- Co?!
Zdziwiliśmy się chórem, zaskoczeni
pomrugaliśmy oczami, jakby cała tutaj Lucy była halucynacją. Po tylu kawach to
możliwe…
- Pisze w tej książce, że jeden
dzień u nas, to parę godzin tam, a…
- Tak nie jest.
Wyprzedził ją Laxus, jedyny, który
siedział cicho, bo w sumie miał to wszystko w głębokim poważaniu.
- Właśnie. Dzień u nas to również
dzień u nich. Albo Nagisa mówiła, że szkoła jest do nauki, a tutaj piszą, że
jest to szpital dla niedorozwiniętych.
- Serio? – Zaśmiałam się. – Po
części mają racje.
- Jeszcze piszą o tym, że… O! Hot
Dogi są z parówek, a nie z psów.
Zmarszczyłam czoło i powtórzyłam w
głowie to, co Lucy powiedziała kilka sekund wcześniej. Zabrałam jej książkę,
aby sprawdzić resztę informacji na temat naszego świata. Było to zapisane w
podpunktach oraz dzieliło się na rośliny, zwierzęta, architektury, technologia
itd. Wszyscy zerknęli na mnie, oczekując jakiejś mądrej prezentacji na temat
tej książki.
- Prawda… Fałsz… Fałsz… Prawda… fałsz…
fałsz… - Wyeliminowywałam po kolei każdy punkt, dzieląc je na dwie grupy.
Oparłam głowę o dłoń, a łokieć o stół, patrząc na książkę innym kątem, jakby mi
to pomagało rozwiązać logikę doktorka M. – Naprawdę nie rozumiem, po co
człowiek pisał raz prawdę, a raz kłamstwo… To nie ma sensu.
Wzruszyłam ramionami, poddając się
w rozwikłaniu tej dziwnej zagadki. Freed słysząc o nowym problemie, który
wymaga dobrego umysłu oraz wysokiej inteligencji od razu wyrwał mi książkę i
zaczął czytać od początku, zaraz do niego dołączyła Levy z stosikiem białych
kartek i długopisem w uchu. Zapisywali podejrzane lub potrzebne informacje, a
później składali to jak puzzle. Westchnęłam ciężko i podniosłam się z krzesła,
nie zamierzam tutaj dłużej siedzieć, to nie ma końca i jest nudne jak zbieranie
liści jesienią. Chciałam się zapytać Lucy, czy może gdzieś przypadkiem nie
wyjdziemy, na zakupy albo gdziekolwiek! Niestety blondynka postanowiła pomóc
dwóm Einsteinów i już siedziała koło nich z długopisem w dłoni i zapałem w
oczach. Skoro nikt to nikt. Sama pójdę. Masz Ci los! Na pewno znowu się zgubię
i Gray z Erzą będą musieli mnie szukać... ostatnio przypadkiem trafiłam do
łaźni… i to męskiej. Od tamtego momentu nigdy, ale to nigdy nie wejdę do
pierwszego lepszego budynku, aby zapytać się o drogę.
- Gdzie idziesz?
Spytał się mnie Laxus, widząc jak
zamierzam ku wyjściu. No jakby inaczej mogło być? Przecież moja niania, musi
mnie kontrolować. Popatrzyłam przez ramię i odpowiedziałam.
- Wyjść i się przewietrzyć? Jak
będę siedzieć tutaj jeszcze dłużej niż dziesięć minuty to oszaleje.
- To Ci akurat nie grozi… Siad
pies.
- …
Pokręciłam głową i usiadłam
grzecznie, bo nie chce kolejnej kłótni z nim, ale z drugiej stronie nie dam po
sobie pomiatać… AGH! Nie rozumiem go! On jest skomplikowany jak-jak-jak…
kobieta! Raz miły, tolerancyjny, zabawny, pomocny, a raz wredny, gburowaty,
głupi, wkurzający, chciwy, przystojny…, słodki…, uroczy… A! Nagisa! O czym ty
myślisz? Z głupich myśli, po uderzałam się parę razy w tą pustą głowę, aby mieć
pewność, że mi ten frajer o cudownych blondwłosach wypadnie z myśli… Ah, on
jest jak… RZEP! Chcesz się go pozbyć, ale to nie możliwe, bo ciągle jest
przyczepiony do Ciebie. Jęknęłam niezadowolona faktem, iż ciągle o nim myślę.
Idę się zabić, kurde, skoczę oknem, potnę się, nie wiem, co jeszcze…
– – –
Szybko podniosłem się do siadu,
czując dotyk na szyi, złapałem się w to miejsce. Mój oddech był przyśpieszony,
a oczy miałem szeroko otwarte, jakbym świeżo ducha zobaczył.
- W końcu się obudziłeś.
Usłyszałem zachrypnięty głos,
pasujący bardziej do kobiety niż mężczyzny, osoba na pewno starsza… Dość
znajomy. Powoli wystraszony przekręcałem głowę w stronę źródła dźwięku.
Ujrzałem staruszkę w siwych włosach spiętych w kok umocowane dwoma metalowymi
pałeczkami. Okulary z złotym dodatkiem, leżały na jej nosie, a pod nim pełno
zmarszczek. Ubrana była w typową babciną sukienkę z jakimś bolerko, kurde, nie
wiem nie znam się na modzie. Widząc tą osobę, zdziwiłem się, i to bardzo. Nie
wierzę, że ona tutaj jest.
- Babcia… Mitsu?!
Krzyknąłem zaskoczony. Co ona tutaj
robi!? Przecież… Ona jest cywilem! Mieszka na Ziemi! Zawsze Nagisie tam
pomagała.
- Już, już. Nie krzycz Yutaka. –
Uśmiechnęła się promiennie i poklepała mnie po udzie. Jezu…, ale ta kobieta
jest ciepła. Tego mi brakowało od kilku tygodni. Ciepło drugiego człowieka. –
Jak się czujesz?
- Ja? – Zapytałem się jak głupi, bo
byłem za bardzo zaskoczony tą sytuacją. Naprawdę, nie wiem, co ta babcia tutaj
robi, no kurde, na pewno nie przyszła poderwać jakiegoś maga dziadka. – Trochę
mnie bolą mięśnie… - Zrobiłem parę kółek ramionami do tyłu i zgiąłem kilka razy
palce u dłoni, sprawdzając jak bardzo mnie boli – Ale jest w porządku.
Spojrzałem na nią, uświadamiając ją,
żeby się nie martwiła, a ta na mnie popatrzyła dość… Strasznie? Zrobiła się
taka poważna i przymrużyła oczy.
- Przy zużyciu tyle magicznej
energii… Bolą Cię jedynie mięśnie?
Spytała się zdziwiona, podnosząc
brwi i bacznie mnie obserwując. Speszyłem się, uciekłem szybko wzrokiem. Co ja
mam jej odpowiedzieć? Po za tym co to jest ta energia magiczna? To jakiś mój
zbiornik mocy, ta? Coś jak w grach komputerowych?
- Emmm… - Zacząłem i popatrzyłem
się na górę, szukając jakieś podpowiedzi, ale znalazłem jedynie stary żyrandol.
– Na to wygląda.
Uśmiechnąłem się niewinnie
wybraniając gestam, bo słów mi brakowało.
- Yutaka… Mamy wiele spraw do obgadania, to co zrobiłeś
z ludźmi w tych wioskach… – Mówiła ponuro, spoglądając na mnie spod byka,
miałem wrażenie, że będzie mnie zaraz karcić jak jakiegoś gówniarza. W sumie
tak się czułem, dreszcze przechodziły po moim ciele oraz temperatura w moim
ciele się podważyła. Czyżby sumienie? A może strach? – Jest niewybaczalne…! –
Skuliłem się lekko, chowając głowę w ramionach. Cholera… Faktycznie, co ja
zrobiłem… Ci ludzie… Byli niewinni. To naprawdę ja zrobiłem? Przecież… Nigdy
bym muchy nie skrzywdził. Mój oddech gwałtownie przyśpieszył, nawet nie wiem w
którym momencie. Boże, tyle martwych ciał mam przed oczami… Zabite,
storturowane. Złapałem się za głowę, czując ból w mózgu oraz widząc te
wszystkie kadry z moich scen morderstw. To okropne. To obrzydliwe, to
nieludzkie… jak mogłem…?! – Yutaka? Wszystko w porząd… - chciała mnie dotknąć,
ale szybko się odsunąłem, patrząc na nią jak na potwora.
- Zostaw mnie! - Rozkazałem
piskliwym głosem, trzęsłem się jak dziecko, miałem taką burzę w mózgu, że, aż
mi niedobrze się robiło w brzuchu.
– Jeszcze Cię skrzywdzę… Zrobię Ci
coś… Ja nie chce…
Poczułem jak po moich policzkach
spływają łzy, leciały nieustannie, lądowały na pościeli od łóżka.
- Spokojnie… Nic się nie stanie…
Uspokój się. Jesteś ze mną.
Wyciągnęła do mnie rękę, a ja
patrzyłem na nią jak na stwora, który zaraz chce mnie zabić… W sumie miałem
takie wrażenie. Dłoń pełna czarnych łusek, długie pazury ubarwione krwią, łakną
przebić mnie na wylot… Uniosłem wyżej oczy z strachem… Wielki, wielki czarny
potwór… Nie chce, nie chce ginąć… Zostaw mnie… Nie zbliżaj się!
- Odejdź!
Ryknąłem jak zahipnotyzowany,
szybko na czworakach uciekłem spod jej ręki, lądując twardo na ziemi, lecz nie
poczułem bólu. Adrenalina tak mi podskakiwała, że mógłbym skoczyć z klifu bez
zabezpieczeń. Spojrzałem na nią, a gdzie potwór? Był na jej miejscu? Miałem
zwidy? Co się ze mną dzieje? Mój wzrok gubił się po jej ciele, wyszukując cech
stwora, ale żadnej nie znajdowałem. Spoglądała na mnie z szeroko otwartymi
oczami
Co się ze mną dzieje?
Shi - O to mamy już czternasty rozdział! Jestem nawet dumna z niego. Raczej fajnie wyszedł. Mam nadzieje, że odebraliście go tak, jak chciałam ^^
Nagisa - Ta Złotowłosa, to najgorszy problem, który mnie kiedyś spotkał w życiu! Chce o nim zapomnieć! Na zawsze! *Krzyknęła zrozpaczona i poszarpana myślami.*
Shi - *Uśmiechnęła się jadowicie.* Droga Nagisa... Poczekaj, aż nadejdzie koniec pierwsze serii i będzie drugi... ;] Tam się będzie działo, że hohoho.
Nagisa - Co...? CO TAKIEGO?!
Shi - Rzeczy dla nieletnich ludzi, nie powiem!
Nagisa - Mam dwadzieścia lat! Jestem pełnoletnia!
Ja się cieszę, ale dzisiaj nie dam już rady przeczytać, Mordko Moja. Dobrej nocki :***. Na pewno wpadnę, ale kiedy??? Sam Pan Bóg nie wie. Buziak :***
OdpowiedzUsuńSpoczko, oczko :3 Czekam na komentarz, bo zawsze dodajesz mi nutę weny <3 :D
UsuńHejo Shi!!! Wiem, rychło w czas przybywam, ale kurde czas działa na moją niekorzyść i ostatnio niebezpiecznie przyśpieszył, pędzi teraz na złamanie karku i tym mnie totalnie dobija. W każdym razie „już” jestem i czytam. Dobrze, że udostępniłaś raz jeszcze, bo chyba bym pojawiła się za miesiąc, jak nie później. To lecimy z koksem :D.
UsuńYutaka mordercą… Brzmi jak najczarniejszy scenariusz, który niestety jest prawdą i winą jego brata, który nagadał mu kłamstw, by wzbudzić w nim nienawiść i uwolnić pokłady niszczycielskiej mocy, którą nasz spokojny dotąd chłopak jest wypełniony. A on złapał bakcyla i mamy teraz rzeźnika, którego bydło nie zadowala, dlatego morduje ludzi i zanurza się w ich krwi. Smutne, ale prawdziwe. Mam nadzieję, że prędko pozbędzie się klapek z oczu i wróci dawny Yutaka, który będzie żałował tego, co uczynił.
No, no, no, tu mnie zaskoczyłaś. Ojciec Yutaki był kiedyś mistrzem mrocznej gildii i policjantem. Jest to dla mnie niemałe zaskoczenie!!! I jeszcze ta zawiła rozmowa z kumplem po fachu. Hmm… Ciekawe jak się to wszystko zakończy. Ale dziwi mnie jedna rzecz. Skoro Raven wie o świecie magów itd., czemu się tam nie pofatyguje i nie wyciągnie syna z bagna, w jakie wciągnął go brat??? Czyżby bał się powrotu, albo coś w ten deseń???
Laxus–Casanova to chyba norma :D. Biedna Nagisa, nie dość, że Blondwłosa jej dokucza to jeszcze musi spędzać czas w bibliotece z molami książkowymi, które nie potrzebują snu ino dopalaczy. I zadziwia mnie fakt, że tka miło piszesz o Lucy, na której widok ucieszyła się nasza bohaterka :D. Czyżbyś zaczęła darzyć ją sympatią??? A to ci los :D. Nie żebym narzekała, ale to do Ciebie niepodobne. W każdym razie ja na jej miejscu, obiłabym nieco gębę Dreyara, żeby nie był takim ignorantem i wszechwiedzącym gburem, bo owszem to część jego osobowości, ale niezdrowo jest być takim ważniakiem. Czekam na dzień, w którym w końcu ktoś sprawi, że zabraknie mu języka w gębie :D. I liczę, że doczekam się tego u Ciebie :D.
Hmm… Czyli wychodzi na to, że cała rodzina Yutaki jest magiczna. Babcia, ojciec, brat, matka, która wiedziała o wszystkim. Może też była magiem??? O tym nie napisałaś, dlatego spekuluję, bo mi wolno :D. Ogółem końcówką mnie zaskoczyłaś. Widać, że nasz bohater ma problem sam ze sobą. A może to Eizo miesza mu w głowie, co??? Wszystko jest możliwe, wszystkiego można się spodziewać, bo to w końcu świat magiczny, który nie podlega takim samym prawom jak nasz, mugolski, że tak powiem :). Mam nadzieję, że wkrótce Yutaka wróci do równowagi emocjonalnej i zrozumie wszystkie swoje błędy. Chciałbym żeby był taki jak dawniej, nieco sierotowaty, ale przynajmniej ceniący przyjaźń i życie innych. Nie lubię w roli mordercy bez serca.
No i czas na małe resume. Cieszę się, że wena do Ciebie powróciła i powstał kolejny rozdział. Pozwalasz nam poznać lepiej rodzinę przyjaciela Nagisy, o której do tej pory nie wspominałaś. No i liczę na romans Nagisy z Laxusem, no bo kurcze, taki wątek musi się pojawić i basta!!! Rozdział wg mnie był inny od poprzednich, bo nie rozwodził się jak zwykle nad Nagisą i jej problemami. No może w małym stopniu, ale teraz bardziej skupiłaś się na Yutace, co jest fajną odskocznią. Całość prezentuje się fajnie pod względem posunięcia historii do przodu, ale co do błędów, no nie będę ukrywała, że jest ich sporo. Myślę, że sama je wynajdziesz betując. Nie będę ich wypisywać, bo robienie SPAMu jest w tym przypadku bez sensu, a poza tym zajmuje sporo czasu, który mam ograniczony. Dlatego też będziesz musiała poradzić sobie z tym problemem sama :). Wiem, że dasz radę. I to chyba tyle ode mnie. Przepraszam za wszystkie błędy, ale wstawiam bez czytania.
Twoja R.
No w końcu nasz Św. Komentarz od R! Nie mogłam się na niego doczekać! :D Jak zawsze zrecenzujesz mi każdy ,,akapit" ;3 Podobała się strona z Yutaki? To dobrze, nacieszcie się nią, bo zobaczycie, co Shi wymyśliła! Buahahaha! Romans Nagisa x Laxus...? Taaaaak... Jasne... POjawi się w kolejnym rozdziale... W dość... Dziwnym sposób? Zabijecie mnie za to, ale taki jest tor fabuły :P Ja już nic nie mogę zmieniać jak tylko pisać i pisać! :D
UsuńDziękuje za ten podnoszący na duchu komentarz! Walić błędy, YOLO YOLO PENG PENG, kiedyś je poprawię. Jak na razie skończyłam na trzecim rozdziale i dupa nie chce mi się dalej pisać XDDD Po za tym mam szkołe i jeszcze inne blogi lel :D Błędy były i będą, to urok mojego bloga, hahaha :D Jak już jest NAJWAŻNIEJSZY komentarz od NAJWAŻNIEJSZEJ czytelniczki, to mogę się brać za pisanie rozdziału numer... 15! :D Jeszcze raz dziękuje za ten niesamowity komentarz! :D Uwielbiam Cię normalnie za to *-*
OMG!!! Ty tak serio??? "Jak już jest NAJWAŻNIEJSZY komentarz od NAJWAŻNIEJSZEJ czytelniczki" - nie no!!! Rosnę :D. Niedługo będę jak Kolosalny Tytan, bo tak mnie chwalisz :D. Dziękuję Dziobasku :***. I wiedz, że czekam na romansik, nieważne jaki będzie :D. Jak mniemam zaskoczysz nas i to bardzo :D. A co do błędów to fakt, jest to Twój urok, który każdy z nas lubi :). A ja, że se czasami ponarzekam, tyle mojego :D. W takim razie zapinkalaj do pisani, ale już!!!
UsuńBuziak :***. I moc weny, Kochana, bo moje pokłady są zbyt wielkie i już mnie do niewyspania i rozdrażnienia doprowadzają :D. Aha, i nie pytaj o to, co zwykle, bo jeszcze jakiś czas poczekasz :D.
Yey, jest rozdział! :D
OdpowiedzUsuńNagisa ma przerąbane troszkę z Laxusem.... Dręczy ją chłopak, nie ma co. Rozumiem, że jest opiekunem ale "siad pies"? I typowa Lucy. Zachomikuje z książek to, co potrzeba akurat w tej chwili. I ta książka, została napisana przez pana M., żeby zmylić tych ze świata magów, tak mi się wydaje. Coś jeszcze? Współczuję Yukacie i jemu ojcu(opisałaś rozmowę genialnie, wyobraziłam sobie tak wszystko dokładnie jak trzeba), ale nie zawsze tak będzie.
Przez Ciebie powinnam ruszyć tyłek i przepisać rozdział, jego zalążek.
Pozdrawiam i do następnego! (oby pojawił się szybko)
Nagisa musi być posłuszna, aby nic się nie stało, gdyś... W następnym rozdziale się dowiecie, co zrobiła takiego Nagisa, że Laxus będzie, aż czerwony na twarzy! Pan M? A może Pani M? Yutaka szaleje, bo to taki wiek, lel XDDD
UsuńPisz rozdział! W tej chwili!
Zapowiada się ciekawie. Uwielbiam Laxsusa gdy dręczy Nagise :D ( a tak na pobocznie to w opisie Nagisy napisałaś że ma 17-18 lat.)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada? Kiedyś musi.
Usuń,,17-18 lat", jeżeli chodzi o to, to opis ma być dla zmyłki. To bardziej dla ludzi, którzy dopiero zaczynają czytać. Jakbym napisała, że ma 20 lat, to dla nowych, byłoby coś nie halo? Ma 20 lat i chodzi do szkoły? To się wyjaśnia z czasem.
Świetny rozdział jak zwykle! Znaczy teraz to świetny powrót. Chciałbym się bardzo dowiedzieć skąd masz takie zajebiste pomysły??? No to jest po prostu sztuka pisania *.*
OdpowiedzUsuńLaxus: Mówisz tak tylko dlatego, bo ja byłem w rozdziale.
Nie! m.in. dlatego że rozmowy twoje z Nagisą są strasznie śmiechowe np. - Widzę wieloletnie doświadczenie zawodowe…
Głośno pomyślałam, nie kontrolując tego i niestety pożałowałam…
- Kręci Cię to, prawda? – Poruszał brwiami i oblizał językiem wargi.
WAAAAAAAAAAT?!
To był mój ulubiony moment w tym rozdziale <3 Tak w ogóle to cię od tej strony Laxus nie znałam x3
Laxus: Ty mnie praktycznie wcale nie znasz.
Oj cicho. Tak ja wcześniej wspomniałam-
Laxus: Wspomniałaś?
Pomińmy szczegóły. Rozdział zajebisty i oczywiście czekam na więcej i mam nadzieję że już tak długiej przerwy sobie nie zrobisz. No i na koniec życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na następny.
Bye bye~!
Malinq & Laxus
Ahhhhh, moja ukochana Malinq przyszła <3 Od Twoich komentarzy, to mi miód leje się do serca :D
UsuńZajebiste pomysły? xD A nie wiem, wiesz. Po prostu oglądam inne Anime, słucham muzy, przeglądam różne arty i tak łącze wszystko razem i TADAM! Wychodzi mieszanka jak w Atomówkach.
Laxus... Laxus... Mój drogi Laxus... Na dzień dobry, to... Uwielbiam Cię! <3 A na drugie... Głupi jesteś XDDD Może w końcu byś zostawił Nagise? Przecież ona się przez Ciebie kiedyś wykończy!
Nagisa - No właśnie! Mam ochotę nieraz skopać Ci tyłek, ale szkoda mi niszczyć sobie świeżo pomalowanych paznokci!
,- Kręci Cię to, prawda? – Poruszał brwiami i oblizał językiem wargi.
WAAAAAAAAAAT?! " Hah! Wiedziałam, że będziecie się tym jarać! >:D
Myślę, że kolejny rozdział może być krótszy, ale jeden moment z Nagisą i Laxusem... Uuuuu. Na pewno mnie zabijecie! :D
Dziękuje za komentarz, moja droga <3 :] Wena zawsze się przyda, bo droga jest w tych czasach XD
Yutaka oj coś ma ,,drobne" zwidy choć jak na takie widoki to spokojnie zaareagował.
OdpowiedzUsuńCoś czuje że będę miał dla kogo wchodzi na bloga więcej niż raz na 2-4 dni ^.^ .
Ogólnie patrząc na rozdział :
- Wymiana zdań z w celach wygrania Laxusem zawsze kończy się przegraną bądź remisem pod względem wymiany zdań lecz ośmieszeniem rozmówcy
- Ta drobna zmiana zachowania podczas rozmowy z policjantem to była tak dziwna dla mnie ze musiałem przeczytać z 3 razy aby się upewnić czy tam kogoś jeszcze nie ma ...
Ale rozdział na duży plus bo jest i śmiech i trochę apati ze strony rodzica no i opis masakry za co będę cie ubóstwiał .
Przesyłam Wene i czo tam potrzebujesz
Sayonara
Takie tam mini, pyci, drobne zwidy XD, ale ja mu mówiłam, żeby tych grzybów nie jadł!
UsuńYutaka - ... jakich grzybów? o.O
Oh, no tak jesteś nowym czytelnikiem. Nie widziałeś jak Nagisa zwyciężyła w rozmowie przeciwko Laxus'owi, który to był rozdział? Nie pamiętam XDDD Nie zawsze jest tak, że ośmiesza się rozmówcę, ale zazwyczaj, a dlaczego? Bo tak lubię :D xd
Dziwna? Kurczę, próbowałam to tak opisać, żeby było zrozumiałe. Fakt, trochę trudno mi się to pisało, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Starałam się, to ważne ;D Jak ja czytałam, to miałam wrażenie, że to zrozumiecie, ale może dlatego, iż ten tekst czytałam już po raz enty i właściwie znałam go na pamięć :P
,,opis masakry za co będę cie ubóstwiał ." *-* Kocham Cię! <3 :D
Wolę komentarze ze strony chłopaków, gdyż oni nie będą piadolić bzdur. Powiedzą, co fajne, co do dupy, a co chujowe XD Kawa na ławę, a nie pierdolenie i słodzenie.
Dziękuje za ten komentarz i witamy na pokładzie, kapitanie K! ;D
Hmmm ...
UsuńSkoro on po grzybach ma takie zwidy to chce przeczytać co będzie miał po lepszym towarze :D
Pisałem że będę częściej wchodził na bloga a tu dopiero teraz miałem czas i siły wejść....
Jednak 9 godzin 3 razy w tygodniu robi swoje choć to pewnie przez to ze na 7.10 czego nie cierpię
Nowym czytelnikiem aż tak nie jestem bo rozpocząłem czytać bodajże od rozdziału z kiedy Nagisa oberwała z Syreniego Pietna ale ja mam tendencje do nagminnego nie komentowania.
Tylko jak jest coś co mnie dziabnie ,,dogłębnie" albo mam ochotę to komentuje przez co rzadko cus komentuje gdziekolwiek wiec moje komentarze to rzadkość ale jak już to są szczere do bólu xD
Bedą jakieś jeszcze masakry/anihilacje/ćwiartowanie/cokolwiek krwawego? (robi minę szczeniaczka).(Niestety albo jestem sadystą albo o czymś gorszym)
A i tak od razu zostałem kapitanem a jeszcze załogi i statku brak \ (°u°) /
Nio to do zobaczenia w kolejnych (oby) rozdziałach i tony weny czy czego tam potrzebujesz.
Sayonara
Uwielbiam te akcje z Nagisą i Laxusem xD
OdpowiedzUsuń"Raz miły, tolerancyjny, zabawny, pomocny, a raz wredny, gburowaty, głupi, wkurzający, chciwy, przystojny…, słodki…, uroczy…" - Jakbym siebie słyszała ;__;
Nie będę się rozpisywać, bo szczerze nie mam na to siły, więc życzę ci dużo weny i oby rozdział pojawił się jak najszybciej i oby było w nim dużo Nagisy i Laxusa ^^ /Yale
Też mi się podobała ta scena jak ją pisałam XD Tak, wiem, wiem! Mam mieć dużo siły, aby pisać! Jak na razie stanęłam na dwóch stronach i takie... ,,Co ja mam dalej pisać?!", mam mega panikę, ale muszę się opanować xd
UsuńSpokojnie, na pewno coś wymyślisz. Nie zmuszaj się na siłę, tylko pisz kiedy masz jakiś pomysł. A jestem pewna, że prędzej czy później na pewno jakiś ci wpadnie do głowy. :) Małymi krokami do celu jak to mówią. xd No i na koniec jeszcze raz życzę Ci dużo weny! :) /Yale
UsuńPada śnieg, suną sanki,
OdpowiedzUsuńjest renifer i bałwanki.
Śnieżki z nieba spadają,
życzenia zdrowych świąt składają.
Niech te święta będą wyjątkowe,
a prezenty odlotowe!
Pozdrawiam :3
Ponownie wróciłam! Ja ta zła zmora, która nie dodawała rozdziału u siebie i poszła pisać innego... Z grubsza tak to było, ale dobra idąc w kierunku rozdziału.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się bardzo i uśmiałam się jak nigdy, uwielbiam przekomarzania Nagisy i Laxusa. W ogóle tak popatrzyłam u siebie przez ile nie było rozdziału... Zobaczyłam i poleciałam pisać go od nowa, dobra znowu zbaczam z tematu.
Yutaka ma zwidy.... Kolego zmień dilera!
Dais. Powiedziała co wiedziała.
Zamknij się.
Przy rozmowie policjantem musiałam pomyśleć, aby dobrze to zrozumieć. Zrozumiałam... Chyba.
W ogóle Shi.... Ja ślepnę bez okularów nic nie widzę! Jak w szkole bez okularów dałam radę na telefonie czytać twoje rozdziały tak teraz nic bez nich nie widzę... -4,5 albo -5 nie jest dobre...
Sam rozdział na plus, podobał mi się i ponownie mam co czytać z Fairy Tail.
Mam nadzieję, że wrócisz do czytania moich bazgrołów mimo wieeeelkiej przerwy.
Pozdrawiam i lecę czytać dalej!